Książka  30 Styczeń 2024

Czy ludzie marzą o żywych owcach?

Wstyd..., wstyd się przyznać. Dopiero na dniach zakończyłem czytanie książki „Czy androidy śnią o elektronicznych owcach“ P. K. Dick’a. Film Ridley’a Scotta „Blade Runner“ oglądałem już jednak dość dawno temu i do tego nie jeden raz. Będąc nastolatkiem odebrałem film jako zbyt długi i nieco nużący. Takie wrażenia nie zachęcały do czytania książki, pomimo licznych opinii o jej „kultowości“. Z perspektywy czasu muszę stwierdzić, że... miałem odrobinę racji. Po zakończeniu czytania, nabrałem ochotę na obejrzenie filmu po raz kolejny i... z niechęcią muszę przyznać, że jest on lepszy od książki. Znacznie lepszy. Zazwyczaj ekranizacje różnych powieści, uważam za gorsze od książek. Tu jest na odwrót.

Twórcy filmu nie trzymają się ściśle treści książki, co wyszło filmowi na dobre. Dwie kwestie, które mocno widoczne są w filmie, a których brakuje w powieści, to klimat oraz przekaz jaki ze sobą niesie. W książce klimatu się nie doszukałem.W świecie P. K. Dick’a Ziemia jest planetą zdewastowaną wojną atomową. Gdzieś w tle przewija się opad radioaktywny, w innym miejscu jest mowa o ochraniaczach mających ograniczać skutki promieniowania, jest też masowe, niemal całkowite wymarcie fauny. Część ludzi została dotknięta promieniowaniem, co objawiło się obniżeniem ich intelektu i naraziło na szykany tych, którzy skutków promieniowania nie doświadczyli. W powieści Ziemia się wyludnia, bo część ludzi emigruje na inne planety. To są jednak informacje przekazywane przez autora, tej pustki i katastrofy prawie nie czuć. Wbrew intencjom pisarza łapałem się raz po raz na tym, że wyobrażam sobie rozgrywającą się akcję pośród rozgardiaszu zatłoczonych ulic wielkiego miasta. Ale może to na skutek sugestii wyniesionych z filmu? Tam wszak akcja rozgrywa się pośród zatłoczonych ulic, w wielkim miejskim molochu, ciągnącym się od horyzontu do horyzontu. I do tego ten ciągły deszcz. Tu czuć atmosferę. W filmie jednak łatwiej ją stworzyć, czy to obrazem, czy też muzyką.

To co istotniejsze, moim oczywiście zdaniem, zarówno w powieści, jak i w filmie, to przekaz jaki ze sobą niesie dane dzieło. Oba dzieła podejmują próbę odpowiedzi na pytanie, co czyni nas ludźmi i czy aby na pewno nasze człowieczeństwo czyni nas lepszymi od androidów? Aspekt ten został odmiennie ukazany w książce i odmiennie w filmie. Główny bohater P. K. Dick’a to przedstawiciel społeczności, która sztucznie programuje swoje nastroje, uczucie empatii uzyskuje ze skrzynek empatycznych, chwali się posiadaniem bardzo drogich żywych zwierząt i z wyższością traktuje ludzi dotkniętych skutkami promieniowania. Takie to trochę mało ludzkie... Rick Deckard ze skrzynek empatycznych raczej nie korzysta, ale bardzo chce mieć żywe zwierzę. Nie tyle dla siebie, co dla żony. Troszczy się o żonę i martwi się jej nie najlepszym stanem zdrowia psychicznego, poświęca się dla niej, a jednocześnie, zawodowo jest zimnym, bezdusznym i funkcjonującym jak automat, łowcą androidów.Poczucie empatii nie jest przydatne w jego zawodzie. Rick Deckard jest jednak facetem, który, jak każdy człowiek, ma też swoje słabości. Słabością są skrupuły, jakie go dopadają w przypadku likwidowania androidów płci żeńskiej. Androidy ludzkich słabości jednak nie mają. Autor ukazał je w sposób jednoznacznie negatywny. Zabijają, znęcają się, wykorzystują, nie znają litości, nie znają miłości. Znają za to strach oraz pragnienie zemsty. Fantastycznym motywem jest zemsta androidki Rachel dokonana na Deckardzie. Nie mogąc zrobić mu bezpośrednio krzywdy, dokonała mordu jego prawdziwej żywej kozy, na której zakup musiał wydać wszystko co zarobił ze zlecenia usunięcia androidów.

W obrazie Ridleya Scott’a Deckard jest również bezlitosnym zabójcą androidów. Tu jednak androidka Rachel nie jest femme fatale, a wręcz ratuje Deckardowi życie zabijając przy tym swojego pobratymca. I dopiero to wydarzenie sprawia, że kiełkuje u Deckard’a uczucie. Androidy u Scott’a również są bezwzględne, bezlitosne i mordercze. Tu przemoc ma jednak jakiekolwiek uzasadnienie, wynika z przemożnej chęci androidów przedłużenia ich ograniczonego czasowo życia. W filmie widać empatię pomiędzy androidami, widać wieź,  autentyczny ból i żal po utracie towarzyszy. No i kultowa ostatnia scena... szczyt empatii i szacunku do życia, gdy ostatni już żywy android, mający świadomość swojego rychłego końca, ratuje życie swemu prześladowcy. Można oczywiście utyskiwać, że to hollywoodzka scena wyciskająca łzy z oczu widzów, ale jednak pozostaje ona długo w pamięci i skłania do refleksji.

Podsumowując: u Dick’a androidy są jednoznacznie złe, a człowiek, choć bezlitosny i niejako „wszystkomogący“ może wznieść się na wyżyny swego człowieczeństwa okazując empatię wobec androidów, a właściwie tylko androidek; u Scott’a nieco na odwrót, androidy okazują się być istotami mogącymi poziomem empatii przewyższyć człowieka. Choć zabieg ten może wydawać się nieco tandetny, jest w moim mniemaniu lepszy od książkowego o tyle, że zmusza do zastanowienia się nad istotą człowieczeństwa.

Admin
Admin

Copyright © 2023 TRZCINOWISKO. All Rights Reserved | Powered by Bludit | Theme by BlThemes